Zacznę może od tego wschodu, nie chodzi tu o wschód słońca, a część naszej Polski. Ja mieszkam na jej zachodzi, kilkanaście dni temu na WSCHÓD udał się mój mąż w związku ze swoją pracą.
Będzie tam około miesiąca. Patrząc wstecz, to odkąd mieszkam tu gdzie mieszkam, na wsi i odkąd mamy córeczkę, to takie rozstanie zdarzyło się nam po raz pierwszy. Nie będę Wam opisywać wymiaru emocjonalnego, bo to przecież tylko miesiąc i nastolatką też już nie jestem, ale dla mnie pojawił się logistyczny problem. Aby cokolwiek załatwić, trzeba się ruszyć do miasta. Autobusy i busy są rzadkością, ale w sumie po co się tak męczyć, skoro jest auto i nawet mam prawo jazdy lat tyle co moja córka, czyli 5. I tu dochodzimy do sedna: jeżdżenie to u mnie rzadkość, którą obecnie zamieniam w codzienność, niestety bez przyjemności.
Teraz przez ten wschód jeździmy do przedszkola na zatłoczony parking (w sumie lepsze to, niż ciąganie się na pieszo 2km w jedną stronę), na zakupy na jeszcze większe zatłoczone parkingi (jestem w sklepie ile chcę), do banku (zaoszczędziłam ze 2zł na przelewach), do mamy mojej (pierogami nas ugościła) i do centrum mieściny, bo na urodziny córka miała zaproszenie (mnóstwo radochy, a ja mamusie przedszkolnych koleżanek poznałam), a i z przyjaciółką się spotkałam (nie musiałam, chciałam ;)). Może to sposób na mój stres? Znaleźć więcej plusów...
No i nie wiem czy to na pocieszenie? Mąż mi powiedział że jak spadnie śnieg i będzie na drodze ślisko (u niektórych śnieg już był, u nas nie), to lepiej, by auto zostało w garażu, bo opony niezmienione. Hmm... i tu mi się nie do końca jednak to uśmiecha, bo trzeba będzie do przedszkola iść na piechotę znowu i marznąć, czyżby tak szybko tyłek przyzwyczaił się do siedzenia? Może jednak jest szansa, że się przekonam do tego auta :D
Wpis powstał w ramach blogowego wyzwania Wschód, ale sami widzicie, że u mnie obecnie większe wyzwanie.
Prawko mam od hmmm... 9 lat. Tak jak po moim miasteczku i bliskich okolicach śmigam stale ale mam opory by ruszyć gdzieś dalej ;-)
OdpowiedzUsuńCo do wygody i przyzwyczajenie to coś w tym jest. Ostatnio przez 3 tyg nie miałam sprawnego auta i przez ten czas sporo km przeszłam z Córcią. Nie było tak tragicznie ale na dłużą mete i to jeszcze gdy jesienno zimowa pogada jest to bez auta ciężko.
Najdłuższą trasę, jaka pokonałam to było chyba 50km.
UsuńTo tak jak ja ;-)
Usuńja nie wiem jak zimą bede człapać pieszo do przedszkola
OdpowiedzUsuńU nas jedno auto, jak mąż będzie na miejscu, to też zostaje na tylko chodzenie, bo autem dojeżdża do pracy. Zobaczymy jaka zima będzie w tym roku.
Usuńteż mieszkam na wsi i bez samochodu ani rusz. wszystko jest od siebie oddalone a po większe zakupy jeździmy do miasta
OdpowiedzUsuńDokładnie, najbliższy market to Dino, ale w sąsiedniej wsi, wiec wole już pojechać do miasta, w drugą stronę.
UsuńU nas do tej pory samochód też był podstawą. Do uczelni nim własnie dojeżdżałyśmy. Teraz w większym mieście gdzie jeżdżą tramwaje w ogóle nie odczuwamy jego braku :)
OdpowiedzUsuńW mieście tak, a u nas w weekendy żaden autobus nie jeździ, masakra.
Usuńa ja uwielbiam jeżdzić autem, ale zimą się trochę tego obawiam...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę.
UsuńJa odkąd zima zaliczyłam poślizg i lądowanie w rowie ,wole prowadzić samochód latem.Zimą zdecydowanie pieszo lub z prywatnym kierowcą
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja jestem przyzwyczajona do tego, że mam kierowcę i tylko zarządzałam, jak i kiedy, i gdzie trzeba pojechać, by coś załatwić. A teraz mogę jechać prawie kiedy chcę, ale właśnie nie chcę :/
Usuńmam prawko,ale jestem pozbawiona samochodu jak na razie
OdpowiedzUsuńale nie jeździłam jakiś rok i jakoś dałam radę posmigać samochodem kuzynki - tego się nie zapomina
No nie zapomina, tylko muszę to polubić ;)
Usuńzima czy nie zima, bez auta u nas ani rusz :)
OdpowiedzUsuńa ja nie mam prawa jazdy - jakoś się boję, nie mogę się przekonać :< ja taka sierota jestem...
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
Ja w ogóle się zastanawiam, jak to się stało, że w końcu te kilka lat temu zapisałam się na ten kurs prawa jazdy. Przekonywałam trochę siebie, że jak inni potrafią, to ja też dam radę...
UsuńU mnie opór wielki przed prowadzeniem... prawa jazdy nie mam... na kursie byłam, ale się nie udało zdać egzaminu praktycznego... trzy razy? Ponoć u Gdańsku i do 10 razy sztuka :D Ale mnie egzaminatorzy skutecznie zniechęcili do samochodu...
OdpowiedzUsuńSzkoda, prawo jazdy jednak zawsze może się przydać, jak widać na moim przykładzie nawet opornym.
UsuńHmm,opony zawsze można zmienić:) U mnie w domu tylko ja mam prawko,tylko ja wiem gdzie się wlewa olej,gdzie płyn do chłodnicy,a gdzie hamulcowy,tylko żarówki nie wiem jakie mam mieć.U mnie byłby więc inny problem,nie zniosłabym rozłąki,nie dałabym rady,po prostu...
OdpowiedzUsuńEkstra babka z Ciebie.
UsuńZe zmianą już poczekamy na męża, może zima nie zdąży nadejść przed nim, bo już bliżej niż dalej, tak przynajmniej mówi, choć w sumie dokładnej daty powrotu nie zna ;)
Miesiąc szybko zleci :) My też wolimy usiąść w samochodzie i jechać, ale rzadko kiedy mamy taką możliwość.
OdpowiedzUsuń